Bridget Jones = problemy. Dwójka dzieci, 'wiek średni', brak Marka, technologia, która czyha z każdego możliwego kąta, nadwaga i brak stabilności emocjonalnej. Jones, jak to Jones (choć chyba powinnam napisać Darcy?), z 50siątką na karku, próbuje stawić czoło wszelkim przeszkodom, jakie napotyka każdego dnia. Jest wesoło i przewrotnie. Jak dla mnie pomysł, żeby 'wskrzesić' bohaterkę i osadzić ją w realiach, gdzie żądzą iPody, maile i Twitter jest ciekawy. Autorka stworzyła 'nowy świat', w którym nasza Bridget musi się odnaleźć. Faktycznie, może niektóre wątki są naciągane i nudne, ale dla mnie jako całość przemawia i jestem na tak.