Lubię czytać Pilcha na głos. Zaszywam się gdzieś w ciepłym koncie i zaczynam swój recytatorski wywód ;) Oczywiście po kliku rozdziałach moje gardło zaczyna charczeć i rzęzić, dlatego dwa kolejne są dla odpoczynku ;) I właśnie za to uwielbiam utwory pana Jerzego - dają mi tę frajdę, że kiedy je czytam bawię się wybornie. I nie wiem dlaczego, ale to, że przyszło mi czytać "Pod Mocnym Aniołem" teraz, na wiosnę, spowodowało, że ten utwór wydał mi się... przyjemny. Co jest paradoksem! Człowiek zdegenerowany przez gorzałę, który nie potrafi się podnieść ze swojego upadku, ciągle na kacu albo zachlany, majaczący i nieodróżniający jawy od snu - jak taki ktoś może być przyjemny?! A może to wina języka? Może po raz kolejny Pilch (jego styl) tak mnie pochłonął, że przeoczyłam najważniejsze? A może autor stwierdził, że tak łatwiej będzie mu zobrazować uzależnienie od alkoholu? A może ze mną jest coś nie tak? ;) Nie wiem. Za dużo tych 'może'. Ale jednego jestem pewna - Pilch zdecydowanie na TAK!