Chodzę rozczochrana. Jestem na diecie czekoladowo-piwnej.
Rzuciłam palenie i kościół też.
Do pierwszego czasem wracam, do drugiego - nie.
Po jakże 'zachęcającej' podobiźnie na okładce Książek możemy się spodziewać wszystkiego.
Premiera wiosny w wydaniu Dukaja mnie ominie z powodu braku czytnika (nie, nie wylewam rzewnych łez z owego braku), choć 'Starość aksolotla' wydaje się całkiem niezła.
Ukryta biografia Nabokova chyba ukryta jest tylko dla autorki.
Niemieckie dziadki, które nadal 'bawią się' w wojnę chcąc pokazać, gdzie miejsce Polaczków, tyle że bez tych Polaczków 'pan i władca tarzałby się we własnym, aryjskim kale'.
Z testu 'Czy jestem empatyczna' wynika, że spotkanie ze mną przy winie - zawsze! Wiedziałam, że jestem fajna - ktoś chętny na czerwone półwytrawne? ;)
Przykro mi, że na przejęcie władzy przez islamistów w wydaniu Houellebecqa muszę czekać do września. Po fragmencie 'Uległości' chcę więcej.
Po wywiadzie z Cherezińską mam smaki. Nie na autorkę. Na Ottona, Bolesława i wikingów.
Homoseksualny Berlin - nie, nie mam nic do homoseksualistów, w końcu hulaj dusza piekła nie ma, a o gustach się nie dyskutuje.
Pawłow, jego pies Wampir, dużo śliny, a dzwonków brak.
A 'Świntuszek' Kuczoka do dobranoc, do poduszki ;)