Chodzę rozczochrana. Jestem na diecie czekoladowo-piwnej.
Rzuciłam palenie i kościół też.
Do pierwszego czasem wracam, do drugiego - nie.
Piękna opowieść o trudnym uczuciu w niestabilnym momencie czasowym, a mianowicie w czasie I wojny światowej. Strach, wstyd, próba naprawienia błędów, zrozumienia i zaakceptowania siebie.
Od samego początku wiemy, co los przygotował dla Willa, a mimo to czytamy z zapartym tchem wspomnienia dotyczące jego życia i śmierci.
Choć wydaje mi się, że Boyne niepotrzebnie dodał ostatni rozdział, ten trochę wygłuszył szok i złagodził ścisk żołądka po ostatnich słowach dotyczących egzekucji.
Naprawdę jest to niesamowita, wzruszająca, trochę przytłaczająca i mimo wszystko zaskakująca powieść. Ciężko jest się pogodzić z jej zakończeniem. Dopada człowieka jakiś smutek i nostalgia, ale ma w sobie coś, co przyciąga i na pewno pozostanie długo w pamięci.