Chodzę rozczochrana. Jestem na diecie czekoladowo-piwnej.
Rzuciłam palenie i kościół też.
Do pierwszego czasem wracam, do drugiego - nie.
Stojąc przed regałem z książkami zastanawiałam się, co będzie dobre na te mroźne dni (wstrętna zima!), żeby móc zaszyć się pod ciepłym kocem i udawać, że mnie nie ma ;)
Chciałam jakąś powieść.
Wybrałam idealnie.
Carska Rosja za panowania Mikołaja II, właściwie u schyłku, bo na scenę pcha się Lenin.
Przeplatane wspomnienia, z których jedne się cofają, drugie biegną chronologicznie, by spotkać się w punkcie kulminacyjnym i by wszystko wyjaśnić.
Ktoś tak zwyczajny jak Georgij w tej plątaninie dziwnych zdarzeń.
Takie to trochę bajkowe i być może naciągane, ale właśnie czegoś takiego było mi trzeba.